W najbliższych dniach opublikuję na Hakostwie zdjęcia pierwszej ukończonej przeze mnie "wieży do kości" (czy też jak to ładnie przetłumaczyć na angielski sformułowanie "dice tower"), a w przyszłości raz na jakiś czas będą pojawiać się kolejne. Trzy mam już ukończone, jakieś dalsze pojedyncze w fazie przygotowania albo w planach - będą się pojawiać stopniowo w pierwszy weekend każdego z kolejnych miesięcy, aż do "wyczerpania zapasów".
Dlatego też piszę w formie oddzielnego wpisu krótki "wstępniak" do cyklu, w którym spróbuję przedstawić: co, jak i dlaczego, by w przyszłości w razie czego po prostu odwoływać się do tego wpisu początkowego.
Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy się zetknąłem z koncepcją wieży do kości, niemniej jednak pamiętam, że jako pierwszy "wyhaczył ją w internetach" i przedstawił mi ją jeden z moich najdawniejszych bitewniakowych znajomych, czyli Dwalthrim, który też jako pierwszy skonstruował samodzielnie tego rodzaju konstrukcję jeszcze w czasach, gdy jeszcze regularnie grywaliśmy wraz z Dębową Tarczą w Staromiejskim Domu Kultury. Zresztą ta wieża doczekała się później pewnej rewitalizacji z naszej strony i nawet pojawiła się na Hakostwie.

Przez długie lata podchodziłem do zjawiska wież do kości jako ciekawego i na swój sposób użytecznego, ale jednocześnie pobocznego i niekoniecznie niezbędnego dodatku do gry - wszakże rzucać kostkami można w zasadzie gdziekolwiek na stole. W którymś jednakże momencie owo rzucanie "gdziekolwiek" zaczęło mi przeszkadzać - sami wiecie, jak to jest: czasem kostka wtoczy się tam, gdzie nie powinna, i trudno zobaczyć wynik, wyjąć ją gdzieś spod makiet, niekiedy w ogóle się nie poturla, gdy powierzchnia ku temu nieodpowiednia, a czasem wręcz spadnie ze stołu.
Wspomniane wieże w zasadzie eliminują te problemy, a przy okazji mogą też służyć jako dodatkowy element wizualny (a niekiedy nawet i grywalny) na polu bitwy. Skoro o stronie wizualnej mowa, to można też pokusić się nie tylko o wieże dopasowane do pola bitwy, ale również tematycznie do danej frakcji, którą gramy (niekiedy wręcz jedno można łączyć z drugim).
Warto jednak mieć na uwadze, że większość wież do kości zaprojektowana jest raczej do rzucania pojedynczymi kostkami - zarówno ze względu na ich wewnętrzną przepustowość, jak i rozmiary "tacki" przed wylotem typowej wieży. Tym samym nadają się one raczej do systemów i skirmishowych i gier planszowych, natomiast rzadko która wieża nadaje się do masowych rzutów, które dość często się zdarzają w wielkokalibrowych systemach bitewnych, w których walczą ze sobą całe armie. Przypuszczam, że w przypadku tych systemów optymalnym rozwiązaniem jest użycie nie tyle wieży, co ogrodzonej "tacki" na kostki.
Ja sam za temat wież do kości wziąłem się na poważnie dopiero wraz z rozpoczęciem swojej przygody z drukiem 3D. Jak się okazało, projektów 3D wież do druku jest zatrzęsienie, od małych, kompaktowych, składanych konstrukcji o nieozdobnym charakterze, aż do dość okazałych tematycznych budowli, pełniących jednocześnie funkcje elementów makiet na stole. Część z nich jest dostępna za darmo w ogólnodostępnych serwisach drukarskich, część komercyjna i płatna, w każdym razie jest w czym wybierać, a po dokonaniu wyboru drukować i niemal od razu przystępować do malowania, a finalnie do turlania kostek i grania ;).
Zapraszam zatem do śledzenia cyklu, w którym stopniowo, raz na jakiś czas (najpewniej raz na miesiąc), będę prezentował kolejne wieże - zróżnicowane zarówno pod względem konstrukcji, jak i ich przeznaczenia (na różne rodzaje pól bitwy).